Na tych co tworzą globalizację i tych co się biernie dostosowują."


Tytuł to fragment, który przytaczam poniżej w całości, komentarza Anny-PK, opublikowany pod moją wczorajszą notatką

" Globalizm jest etapem rozwoju społeczno-ekonomicznego.
Ten rozwój jest wynikiem postępu techniki i technologii a wraz z tym rozwojem zmienia się cały proces produkcji. Zmienia się też człowiek, jako siła robocza.


Aby móc zastosować nową technologię człowiek podnosi kwalifikacje. Dzisiejszy robotnik fizyczny prawie nie istnieje. Współczesne maszyny produkcyjne wymagają znajomości programowania, a tym samym praca fizyczna zamieniła się na pracę umysłową. Wydajność produkcji jest tak duża, że ludzie mają dużo wolnego czasu; są zdrowsi i żyją dłużej. Wolny czas poświęcają na wypoczynek, jakim jest turystyka i kultura.

Weźmy nasze własne doświadczenia w procesie globalizacji. Mamy dzisiaj możność porozumienia się poprzez komunikację satelitarną przy użyciu telefonów czy komputerów. To jest efekt rozwoju technologii satelitarnej w ubiegłym wieku.

Autor stwierdza nierówność społeczną jaka jest kontynuowana mimo tych widocznych zmian.
//Współcześni globaliści są sprytniejsi.
Tworzą lokalną administrację z chętnych do współpracy generałów, profesorów, kapłanów...
Im pozostawiają przekonywanie miejscowych, że to wszystko dla ich dobra, że przestaną być barbarzyńcami.//

A więc ten proces globalizacji jest wynikiem podziału ludzi na aktywnych i biernych. Na tych co tworzą globalizację i tych co się biernie dostosowują.
Czy to jest dobrze, czy źle?
Każdy może to ocenić sam."


Oczywiście każdy oceni sam, ale ponieważ wypowiedź Anny-PK jest publiczna,
 uznałem za stosowne odpowiedzieć publicznie

"Zaznaczyłem, że notatka jest o globalizmie politycznym

Pani swój komentarz skoncentrowała na aspektach technologicznych, medycznych
i zakończyła tezą o ludziach aktywnych i biernych.

Trudno rozmawiać z osobą, która porusza inne zagadnienia niż zawarte w dyskutowanej notatce.

Wypadałoby jednak wziąć pod uwagę, co definiowane jest słowem globalizm.
Politycznie jest to koncepcja koncentrująca się na globalnych strukturach instytucjonalnych i często wiąże się z następującymi poglądami:

-rząd światowy jest dobrem, do którego należy dążyć,
-globalne zarządzanie (global governance) jest lepsze od rozwiązywania problemów na poziomie narodowym,
-powinna nastąpić harmonizacja systemów prawnych poszczególnych krajów,
-suwerenność i autonomia krajów powinny zostać ograniczone na rzecz struktur międzynarodowych,
-umowy międzynarodowe powinny być zawierane z punktu widzenia globalnych potrzeb,
a nie narodowych interesów stron.

Tak rozumiany globalizm bliski jest filozofii kosmopolityzmu lub internacjonalizmu, 
a w praktyce neokolonializmowi.
Teraz proszę odpowiedzieć, czy to jest dobre czy złe dla takich małych narodów jak Polacy?"


Wskażę dwa wydarzenia, które ułatwią, moim zdaniem, odpowiedź.


Pierwsze - powstanie Unii Europejskiej.
Piękne hasła i  ewolucja od "ojczyzny ojczyzn" do dyktatu niewybieranych komisarzy.
Mieli się troszczyć o dobro Europejczyków
 a w praktyce są narzędziami niemieckich korporacji.
Oczywiście są bardzo aktywni i w efekcie, może czegoś nie dostrzegłem,
 obywatele UE "... mają dużo wolnego czasu; są zdrowsi i żyją dłużej. 
Wolny czas poświęcają na wypoczynek, jakim jest turystyka i kultura..."
A o wymieraniu etnicznej Europy "racz zapomnieć Pani".
Dwa powyższe zdania to oczywisty sarkazm.


Podsumowując pierwsze zasygnalizowane wydarzenie.
Wszyscy urzędnicy ponadnarodowej struktury pochodzą z jakiś narodów
 i realizują lepiej lub gorzej ich interesy a nie interesy pozostałych narodów.
Z przykrością dodam za wyjątkiem polskich nominatów, którzy wyraźnie nie lubią Polski.


Drugim wydarzeniem jest katolicyzacja Europy.
Jest to źródło do przemyślenia wielowiekowych procesów politycznych
i wyrobienia sobie poglądu o dobru lub złu tworzenia ponadnarodowych instytucji 
i uważania, ze rząd światowy to dobro, do którego należy dążyć.
Nie trzeba wysiłku umysłowego, aby zauważyć, ze kolonializm katolickich państw monarchicznych nie doprowadził do entuzjazmu i dobrobytu rodzimej ludności.
Wielbicielom "watykańskiego kaganka oświaty" warto przypomnieć, 
że mylą edukację z indoktrynacją.
Dzisiaj nazywa się takie działania  formatowaniem umysłów.
A wyzwolenie się z tego stanu nie zawdzięczamy "światowemu papieskiemu rządowi" ,
 lecz wysiłkowi ludzi, którzy odważali się nie godzić z "katolicką doktryną odkrycia".
W tym miejscu warto pomyśleć, jak dorośli ludzie ciągle nazywają "odkryciem"
np. Ameryk lub Australii, jeżeli wiedzą, że na tych terytoriach mieszkały miliony ludzi?
Nic nie odkryto.
Tylko podbito.
Teraz krótka uwaga z naszego podwórka.
Polska historia podporządkowywania papieskiemu globalnemu zarządzaniu (global governance) jakoby  lepszemu od rozwiązywania problemów na poziomie narodowym, doprowadziła do zbudowania państwowości 3-5 % katolickiej szlachty 
i zamienieniu pozostałych mieszkańców w ludzi 2 i 3-ciej kategorii.


W podsumowaniu tego wydarzenia zwrócę uwagę na to, że historia europejskiej kolonizacji/globalizacji w służbie ponadnarodowej doktrynie religijnej, 
która -suwerenność i autonomia krajów  ograniczała na rzecz struktury międzynarodowej- uczy nas, że funkcjonariusze takiej struktury są skłonni popełniać największe zbrodnie, 
bo w praktyce są bezkarni.


Zakończę refleksją, że błędem jest utożsamianie globalizacji politycznej 
z technologiami mającymi światowy zasięg.


Jeżeli chodzi o efekty wpływu propagandy globalistycznej  na Polaków,
 to nie jestem optymistą.
Niska świadomość polityczna szerokich rzesz  mieszkańców RP i wynikająca z tego bierność  przy jednoczesnym religijnym podporządkowaniu Watykanowi- jednemu z dużych graczy globalistycznych, już doprowadza  do stopniowego zatracenia tożsamości i godności narodowej.



Narada- mędrzec wedyjski