"...polskim katolikom trudno spojrzeć na historię polityczną z dostrzeżeniem ich cywilizacyjnej odpowiedzialności. Sam przez ponad 40 lat czułem się ofiarą "niesprawiedliwej" historii..."

 

 

 

 To, co współcześnie polscy katolicy stracą politycznie jest małe w porównaniu do tego, 

co politycznie już stracili w przeszłości. 

Granice PRL (dzisiejsza RP) były darem ZSRR. 

Warszawa idzie na ich korektę.  

Wzrost czy spadek?

Wiem, że polskim katolikom trudno spojrzeć na historię polityczną z dostrzeżeniem ich cywilizacyjnej odpowiedzialności. 

Sam przez ponad 40 lat czułem się ofiarą "niesprawiedliwej" historii i drapieżnych sąsiednich państw.

Apologetyka i propaganda Watykanu wzmacniała pozytywy i skutecznie zamiatała pod dywan niewygodne dla siebie fakty.

Ostatnie 30 lat jest super przykładem jak katolicki naród polski szuka winnych (Rosjan, Ukraińców, Żydów, Anglosasów...) i wydaje na nich wyroki "internetowe".

Skrupulatnie jednak pomija polityczną rolę kilkudziesięciu milionowego zorganizowanego kultu.

Bez schłodzenia umysłów będą tylko dzielenia się na prawdziwych, prawdziwszych, najprawdziwszych katolików i katolików satanistów.

Na marginesie satanizmu.
Przecież KK naucza a katolicy w to wierzą:
 "rzekł diabeł do Niego: 
«Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane 
i mogę je odstąpić, komu chcę. 
Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje» (Łk 4,5n)" 
 
I katoliccy politycy oddają pokłony, bo chcą obiecanej nagrody.
Można ironicznie dodać, że różnią się nie ideologią a rodzajem pokłonów.
 
Chiński politolog Yuan Peng napisał o współczesnych czasach:
"Nie ma już znaczenia, co jest prawdą, a co fałszem – liczy się to, kto kontroluje dyskurs".
 Liczy się nie to, co się faktycznie dzieje, ale jak jest to relacjonowane w Internecie.
 A treści online w dzisiejszym świecie są produkowane głównie przez ludzi Zachodu.
W rezultacie nie tylko sam Zachód, ale cały świat patrzy na rzeczywistość oczami Zachodu.
 
 Podobnie patrzono w Europie w przeszłości. 
Ambona była ówczesnym internetem.
Wszystkie drogi prowadziły do Rzymu.
I dalej prowadzą.
 
Jeżeli Polacy nie poszukają innej drogi, to ....
Miedwiediew swoją prognozę opublikował.
W pewnym sensie to nie prognoza, lecz opis już osiągniętego stanu politycznego podporządkowania.
 
Oczywiście, bo jakże by inaczej, nie jest to owoc działania i zaniechań dziesiątków tysięcy pasterzy
 i milionów owieczek i baranków.