"Oczywiście wydarzeń z przeszłości nie da się zmienić, ale musimy przynajmniej mówić o nich wprost i szczerze, bez zastrzeżeń i bez wydźwięku politycznego"

(Tekst tłumaczony maszynowo.
Ważne jest moim zdaniem, aby wiedzieć, co myślą nasi sąsiedzi i dlaczego, wybierają takie działania.)


Szereg państw członkowskich Sojuszu nadal bardzo sceptycznie podchodzi do pojawienia się Ukrainy w NATO. Jednocześnie otrzymujemy sygnał z niektórych stolic europejskich, mówiący: „O co się martwisz? To nie stanie się dosłownie jutro”. W rzeczywistości mówią o tym również nasi amerykańscy partnerzy. „No cóż”, odpowiadamy, „jeśli nie jutro, to pojutrze. Co to zmienia w perspektywie historycznej? Właściwie nic”.

Co więcej, znamy stanowisko i słowa przywódców Stanów Zjednoczonych, że aktywne działania wojenne na wschodniej Ukrainie nie wykluczają możliwości przystąpienia tego kraju do NATO, jeśli spełni on kryteria Sojuszu Północnoatlantyckiego i pokona korupcję.
Jednocześnie wciąż na nowo przekonują nas, że NATO jest pokojowym i czysto defensywnym sojuszem. Na przykład nie ma zagrożeń dla Rosji. Znowu proponują zabranie słowa. Ale znamy prawdziwą wartość takich słów. W 1990 roku, kiedy dyskutowano o zjednoczeniu Niemiec, sowieccy przywódcy obiecali USA, że nie będzie rozszerzenia jurysdykcji NATO ani obecności wojskowej o cal na wschód. I że zjednoczenie Niemiec nie doprowadzi do rozprzestrzenienia się organizacji wojskowej NATO na Wschód. Ten cytat.
Rozmawiali, dawali słowne zapewnienia i wszystko okazało się pustym dźwiękiem. Później zapewniano nas, że przystąpienie do NATO krajów Europy Środkowo-Wschodniej tylko poprawi stosunki z Moskwą, uwolni te kraje od obaw przed ciężkim dziedzictwem historycznym, a nawet stworzy pas państw przyjaznych Rosji .
Wszystko potoczyło się dokładnie odwrotnie. Handlujące rusofobią władze niektórych krajów Europy Wschodniej wnosiły swoje kompleksy i stereotypy dotyczące rosyjskiego zagrożenia dla sojuszu, nalegały na budowanie potencjałów obrony zbiorowej, które należałoby wykorzystać przede wszystkim przeciwko Rosji. Co więcej, stało się to w latach 90. i na początku 2000., kiedy dzięki otwartości i naszej dobrej woli stosunki między Rosją a Zachodem były na wysokim poziomie.
Rosja wypełniła wszystkie swoje zobowiązania, w tym wycofała wojska z Niemiec, z państw Europy Środkowo-Wschodniej, a tym samym wniosła ogromny wkład w przezwyciężenie spuścizny zimnej wojny. Konsekwentnie proponowaliśmy różne warianty współpracy, w tym w formacie Rady Rosja-NATO i OBWE.
Co więcej, powiem teraz to, czego nigdy nie powiedziałem publicznie, powiem to po raz pierwszy. W 2000 roku, podczas wizyty w Moskwie ustępującego prezydenta USA Billa Clintona, zapytałem go: „Jak by się czuła Ameryka w związku z przyjęciem Rosji do NATO?”
Nie zdradzę wszystkich szczegółów tej rozmowy, ale reakcja na moje pytanie była, powiedzmy, bardzo powściągliwa, a to, jak Amerykanie naprawdę zareagowali na tę okazję, można zobaczyć w ich praktycznych krokach w kierunku naszego kraju. Są to otwarte poparcie dla terrorystów na Kaukazie Północnym, lekceważenie naszych żądań i obaw o bezpieczeństwo w rozszerzeniu NATO, wycofanie się z Traktatu ABM i tak dalej. Chciałoby się zapytać: dlaczego, po co to wszystko, po co? Cóż, nie chcesz widzieć w naszej osobie przyjaciela i sojusznika, ale po co robić z nas wroga?
Odpowiedź jest tylko jedna: nie chodzi o nasz reżim polityczny, nie chodzi o coś innego, po prostu nie potrzebują tak dużego niepodległego kraju jak Rosja. To jest odpowiedź na wszystkie pytania. Stąd bierze się tradycyjna amerykańska polityka wobec Rosji. Stąd stosunek do wszystkich naszych propozycji w dziedzinie bezpieczeństwa.
Dziś wystarczy jedno spojrzenie na mapę, aby zobaczyć, jak kraje zachodnie „dotrzymały” swojej obietnicy powstrzymania postępu NATO na wschód. Po prostu oszukany. Otrzymaliśmy pięć fal rozszerzenia NATO jedna po drugiej. W 1999 roku do sojuszu przyjęto Polskę, Czechy, Węgry, w 2004 – Bułgaria, Estonia, Łotwa, Litwa, Rumunia, Słowacja i Słowenia, w 2009 – Albania i Chorwacja, w 2017 – Czarnogóra, w 2020 – Macedonia Północna .
W rezultacie sojusz i jego infrastruktura wojskowa dotarły bezpośrednio do granic Rosji. Stało się to jedną z głównych przyczyn europejskiego kryzysu bezpieczeństwa, najbardziej negatywnie wpłynęło na cały system stosunków międzynarodowych i doprowadziło do utraty wzajemnego zaufania.
Sytuacja nadal się pogarsza, także w sferze strategicznej. Dlatego w Rumunii i Polsce, w ramach amerykańskiego projektu stworzenia globalnego systemu obrony przeciwrakietowej, rozmieszczane są obszary pozycyjne dla pocisków przeciwrakietowych. Powszechnie wiadomo, że znajdujące się tutaj wyrzutnie mogą być wykorzystywane do pocisków manewrujących Tomahawk - systemów ofensywnych uderzeń.
Ponadto Stany Zjednoczone opracowują uniwersalny pocisk Standard-6, który wraz z rozwiązywaniem problemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej może trafiać zarówno w cele naziemne, jak i naziemne. Oznacza to, że rzekomo defensywny system obrony przeciwrakietowej USA rozwija się i pojawiają się nowe zdolności ofensywne.
Informacje, które posiadamy dają wszelkie powody, by sądzić, że wejście Ukrainy do NATO, a następnie rozmieszczenie tu obiektów NATO jest przesądzone, to kwestia czasu. Wyraźnie rozumiemy, że w takim scenariuszu poziom zagrożeń militarnych dla Rosji wzrośnie dramatycznie, wielokrotnie. I zwracam szczególną uwagę na to, że niebezpieczeństwo nagłego strajku na nasz kraj wzrośnie wielokrotnie.
Pozwolę sobie wyjaśnić, że amerykańskie dokumenty (dokumenty!) dotyczące planowania strategicznego zawierają możliwość tzw. uderzenia wyprzedzającego na systemy rakietowe wroga. A kto jest głównym wrogiem USA i NATO, my też wiemy. To Rosja. W dokumentach NATO nasz kraj jest oficjalnie i bezpośrednio deklarowany jako główne zagrożenie dla bezpieczeństwa euroatlantyckiego. A Ukraina będzie trampoliną do takiego strajku. Gdyby nasi przodkowie o tym słyszeli, prawdopodobnie po prostu by w to nie uwierzyli. A dzisiaj nie chcemy w to wierzyć, ale to prawda. Chcę, żeby to zostało zrozumiane zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie.
Wiele ukraińskich lotnisk znajduje się blisko naszych granic. Stacjonujące tu lotnictwo taktyczne NATO, w tym nośniki broni precyzyjnej, będzie mogło uderzyć na nasze terytorium na głębokość linii Wołgograd-Kazań-Samara-Astrachań. Rozmieszczenie środków rozpoznania radarowego na terytorium Ukrainy pozwoli NATO na ścisłą kontrolę przestrzeni powietrznej Rosji aż do Uralu.
Wreszcie, po tym, jak Stany Zjednoczone zerwały traktat o siłach nuklearnych średniego zasięgu, Pentagon już teraz otwarcie rozwija całą gamę naziemnej broni uderzeniowej, w tym pociski balistyczne zdolne do dosięgnięcia celów na odległość do 5500 kilometrów. Jeśli takie systemy zostaną rozmieszczone na Ukrainie, będą mogły uderzać w obiekty na całym europejskim terytorium Rosji, a także poza Ural. Czas lotu do Moskwy pocisków samosterujących Tomahawk wyniesie mniej niż 35 minut, pocisków balistycznych z rejonu Charkowa - siedem do ośmiu minut, a naddźwiękowych broni uderzeniowych - cztery do pięciu minut. Nazywa się to bezpośrednio „nożem do gardła”. I bez wątpienia spodziewają się, że zrealizują te plany w taki sam sposób, jak robili to wielokrotnie w ostatnich latach, rozszerzając NATO na wschód, przenosząc infrastrukturę wojskową i sprzęt do granic Rosji, całkowicie ignorując nasze obawy, protesty i ostrzeżenia. Przepraszam, po prostu pluli na nich i robili, co chcieli, co uznali za stosowne.
I oczywiście nadal zamierzają zachowywać się zgodnie ze znanym powiedzeniem – „Pies szczeka, ale karawana rusza dalej”. Od razu powiem, że się na to nie zgodziliśmy i nigdy się nie zgodzimy. Jednocześnie Rosja zawsze opowiadała się i opowiada się za rozwiązywaniem najtrudniejszych problemów metodami politycznymi i dyplomatycznymi, przy stole negocjacyjnym.
Doskonale zdajemy sobie sprawę z naszej kolosalnej odpowiedzialności za stabilność regionalną i globalną. W 2008 roku Rosja wystąpiła z inicjatywą zawarcia Europejskiego Traktatu Bezpieczeństwa. Jego znaczenie było takie, że ani jedno państwo, ani żadna organizacja międzynarodowa w obszarze euroatlantyckim nie może wzmocnić swojego bezpieczeństwa kosztem bezpieczeństwa innych. Jednak nasza propozycja została odrzucona znikąd: nie można, jak mówią, pozwolić Rosji ograniczać działań NATO.
Co więcej, powiedziano nam wyraźnie, że tylko członkowie Sojuszu Północnoatlantyckiego mogą mieć prawnie wiążące gwarancje bezpieczeństwa.
W grudniu ubiegłego roku przekazaliśmy naszym zachodnim partnerom projekt traktatu między Federacją Rosyjską a Stanami Zjednoczonymi o gwarancjach bezpieczeństwa, a także projekt porozumienia w sprawie środków zapewniających bezpieczeństwo Federacji Rosyjskiej i państw członkowskich NATO.
W odpowiedzi ze strony USA i NATO padło wiele wspólnych słów. Były też ziarna racjonalne, ale to wszystko dotyczyło drobnych punktów i wyglądało na próbę zamknięcia sprawy, odwrócenia dyskusji na bok.
Odpowiedzieliśmy na to w odpowiedni sposób, podkreślając, że jesteśmy gotowi podążać ścieżką negocjacji, jednak pod warunkiem, że wszystkie kwestie będą rozpatrywane w kompleksowy pakiet, bez oddzielenia od głównych, podstawowych propozycji rosyjskich. Zawierają trzy kluczowe punkty. Pierwszym z nich jest zapobieganie dalszej ekspansji NATO. Drugim jest odmowa Sojuszu rozmieszczenia systemów broni uderzeniowej na granicach Rosji. I wreszcie powrót potencjału militarnego i infrastruktury bloku w Europie do stanu z 1997 roku, kiedy podpisano Akt Stanowiący Rosja-NATO.
Właśnie te nasze fundamentalne propozycje zostały zignorowane. Partnerzy zachodni, powtarzam, po raz kolejny wyrazili wyuczone formuły, że każde państwo ma prawo do swobodnego wyboru sposobów zapewnienia sobie bezpieczeństwa i zawierania wszelkich sojuszy i sojuszy militarnych. Oznacza to, że w ich stanowisku nic się nie zmieniło, słychać te same odniesienia do osławionej polityki „otwartych drzwi” NATO. Co więcej, znów próbują nas szantażować, znów grożą sankcjami, które, notabene, wprowadzą jeszcze w miarę umacniania się suwerenności Rosji i wzrostu siły naszych sił zbrojnych. Pretekst do kolejnego ataku sankcyjnego zawsze zostanie znaleziony lub po prostu sfabrykowany, niezależnie od sytuacji na Ukrainie. Cel jest tylko jeden - powstrzymać rozwój Rosji. I zrobią to, tak jak dawniej, nawet bez żadnego formalnego pretekstu,
Chciałbym powiedzieć jasno, szczerze, w obecnej sytuacji, kiedy nasze propozycje równoprawnego dialogu w fundamentalnych kwestiach faktycznie pozostały bez odpowiedzi ze strony Stanów Zjednoczonych i NATO, kiedy poziom zagrożeń dla naszego kraju znacząco wzrasta, Rosja ma wszelkie prawo do podjęcia środków odwetowych w celu zapewnienia własnego bezpieczeństwa. Dokładnie to zrobimy.
Jeśli chodzi o stan rzeczy w Donbasie, widzimy, że elita rządząca w Kijowie stale i publicznie deklaruje niechęć do realizacji mińskiego pakietu rozwiązań dla rozwiązania konfliktu i nie jest zainteresowana pokojowym rozwiązaniem. Wręcz przeciwnie, ponownie próbuje zorganizować blitzkrieg w Donbasie, jak to już miało miejsce w 2014 i 2015 roku. Jak się wtedy skończyły te przygody, pamiętamy.
Teraz praktycznie nie ma dnia bez ostrzału osad w Donbasie. Utworzona duża grupa wojskowa stale używa dronów szturmowych, ciężkiego sprzętu, rakiet, artylerii i wielu wyrzutni rakiet. Zabijanie ludności cywilnej, blokada, znęcanie się nad ludźmi, w tym dziećmi, kobietami, osobami starszymi, nie ustają. Jak mówimy, końca nie widać.
A tak zwany cywilizowany świat, którego nasi zachodni koledzy samozwańczo ogłosili się jedynymi przedstawicielami, woli tego nie zauważać, jakby nie istniało całe to okropne, ludobójstwo, któremu poddawane są prawie cztery miliony ludzi, i tylko dlatego, że ci ludzie nie zgadzali się z popieranym przez Zachód zamachem stanu na Ukrainie w 2014 roku, sprzeciwiali się podniesionemu do rangi państwowemu ruchowi w kierunku jaskini oraz agresywnemu nacjonalizmowi i neonazizmowi. I walczą o swoje podstawowe prawa - do życia na własnej ziemi, do mówienia własnym językiem, do zachowania swojej kultury i tradycji.
Jak długo może trwać ta tragedia? Jak długo możesz to znieść? Rosja zrobiła wszystko, aby zachować integralność terytorialną Ukrainy, przez te wszystkie lata wytrwale i cierpliwie walczyła o realizację Rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ 2202 z 17 lutego 2015 r., która skonsolidowała miński Pakiet Środków z 12 lutego 2015 r. w celu rozwiązania sytuacji w Donbasie.
Wszystko na próżno. Zmieniają się prezydenci i deputowani do Rady, ale istota, agresywny, nacjonalistyczny charakter samego reżimu, który przejął władzę w Kijowie, nie ulega zmianie. Jest to całkowicie i całkowicie wytwór zamachu stanu z 2014 roku, a ci, którzy wtedy weszli na drogę przemocy, rozlewu krwi, bezprawia, nie widzieli i nie uznają innego rozwiązania kwestii Donbasu, poza militarnym.
W związku z tym uważam za konieczne podjęcie od dawna spóźnionej decyzji o natychmiastowym uznaniu niepodległości i suwerenności Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej.





Proszę Zgromadzenie Federalne Federacji Rosyjskiej o poparcie tej decyzji, a następnie ratyfikację Traktatu o Przyjaźni i Pomocy Wzajemnej z obiema republikami. Te dwa dokumenty zostaną przygotowane i podpisane w najbliższej przyszłości.
A od tych, którzy przejęli i dzierżą władzę w Kijowie, domagamy się natychmiastowego zaprzestania działań wojennych. W przeciwnym razie cała odpowiedzialność za ewentualną kontynuację rozlewu krwi będzie spoczywać na sumieniu reżimu panującego na terytorium Ukrainy.
Ogłaszając podjęte dziś decyzje, ufam w poparcie obywateli Rosji, wszystkich sił patriotycznych kraju.
Dziękuję za uwagę.