Każdego roku świętujemy go. Dlaczego?
11 listopada świętem w Polsce, ale wcześniej świętem aliantów
Kilkanaście lat temu, gdy po raz pierwszy wylądowałem w Australii,
byłem zaskoczony widząc 11 listopada udekorowane centrum Perth.
Ludzie chodzili z flagami państwowymi.
Mieli wpięte w ubrania ozdóbki z makowych kwiatków.
Dotarło do mnie, że 11 listopada to najpierw wspomnienie i świętowanie zawieszenia broni
w trakcie I wojny światowej, a potem dopiero polska propaganda tzw. Święta Odzyskania Niepodległości.
O 11. godzinie 11. dnia 11. miesiąca 1918 r. na froncie zachodnim we Francji ucichł nagle huk artylerii.
(detektywi potęgi masonerii twierdzą, że dokładnie o godzinie 11. minut 11.).
I wojna światowa — najkrwawszy konflikt w dotychczasowej historii ludzkości,
w wyniku którego zginęło ponad 8,5 miliona żołnierzy — wreszcie się zakończyła.
Zakończyła się zawieszeniem broni, porozumieniem, w którym obie strony zgadzają się raczej zaprzestać walki niż poddać się. Dla obu stron zawieszenie broni było najszybszym sposobem zakończenia nędzy i rzezi wojny.
Czy nie właściwsza nazwa to I wojna globalistyczna a nie I światowa?
Niemcy zgodzili się wycofać swoje wojska z Francji, Belgii i Luksemburga w ciągu 15 dni pod groźbą stania się jeńcami aliantów. Musieli oddać swój arsenał, w tym 5000 dział artyleryjskich, 25 000 karabinów maszynowych i 1700 samolotów, a także 5000 lokomotyw kolejowych, 5000 ciężarówek i 150 000 wagonów. Niemcy musiały także oddać sporne terytorium Alzacji i Lotaryngii.
I zgodzili się na obecność sił alianckich okupujących terytorium Niemiec wzdłuż Renu, gdzie mieli przebywać do 1930 roku .
Gdy uroczystości po obu stronach Atlantyku ucichły, dwa miesiące później w Wersalu pod Paryżem zwołano konferencję w celu wypracowania ostatecznego traktatu pokojowego.
Nie wszystko poszło gładko, ponieważ mocarstwa alianckie, które zdominowały konferencję,
miały różne cele.
Dopiero w maju aliantom udało się uzgodnić między sobą wspólne stanowisko, które mogli przedstawić Niemcom. W porozumieniu podpisanym w czerwcu pokonane Niemcy zostały zmuszone zaakceptować ostre warunki, w tym zapłatę reparacji, które ostatecznie wyniosły 37 miliardów dolarów (prawie 492 miliardy dolarów w dzisiejszych dolarach). To upokorzenie i towarzysząca mu trwała gorycz pomogły dwie dekady później utorować drogę do kolejnej wojny .
Niemniej jednak sam 11 listopada stał się dla aliantów dniem świętym.
W USA w1926 r. stał się ustawowym świętem stałym.
Dzień ten jest obecnie znany także jako Dzień Pamięci we Wspólnocie Narodów.
W 1954 roku Kongres Stanów Zjednoczonych – za namową organizacji weteranów –
zmienił nazwę na Dzień Weteranów , aby uhonorować żołnierzy,
którzy służyli także podczas II wojny światowej i wojny koreańskiej
Traktat wersalski – główny traktat pokojowy kończący I wojnę światową, podpisany 28 czerwca 1919 roku przez Niemcy,
mocarstwa Ententy, państwa sprzymierzone i stowarzyszone.
Dokumenty ratyfikacji złożono 10 stycznia 1920 r. w Paryżu i z tą datą wszedł w życie.
Traktat ustalił wiele granic międzypaństwowych w Europie oraz wprowadził nowy ład polityczny.
Między innymi prawne usankcjonowanie istnienia Polski.
Czy zatem dzień 10 stycznia 1920 nie jest lepszym kandydatem do świętowania Niepodległości Polski?
Wielu używa skrótu:
"Wielka Wojna, czyli pierwsza wojna światowa, przywróciła do życia państwo polskie."
Wojna czy traktat pokojowy?
Ok, zgódźmy się na wojnę i dajmy poszaleć emocjom związanymi z udziałem przodków
w zabijaniu się nawzajem w mundurach trzech państwa zaborczych.
Acha, nie zapominajmy, że rozbiory Rzeczpospolitej Obojga Narodu były sankcjonowane uchwałami Sejmu tegoż państwa.
"Nasi", nie jacyś "oni", zgotowali ten los.
Jakieś dzwoneczki ostrzegawcze po uchwaleniu przez Sejm wstąpienia do Unii Europejskiej
i podpisaniu Traktatu Lizbońskiego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego?
Narzekamy na potężnych "onych", a to zwyczajnie " nasi" posłowie i prezydenci robią z Polski,
to co robią.
Wróćmy do 11 listopada w polskiej mitologii politycznej.
Każdego roku świętujemy go.
Dlaczego?
W listopadzie 1914 roku pierwotne koncepcje Piłsudskiego i rozwiązania tzw. sprawy polskiej poniosły fiasko, a mocarstwa rozbiorowe – Rzesza Niemiecka, Austro-Węgry i Rosja – na dobre stanęły w szranki. Na pytanie Mariana Kukiela – „co dalej?” – późniejszy Marszałek odpowiedział, że jeśli wypadki nadal będą szły tą drogą, to w wyniku toczącej się wojny być może jedynie Romanowi Dmowskiemu, czyli jego głównemu przeciwnikowi politycznemu, uda się utworzyć jakąś formę polskiej państwowości, najpewniej opartą na carskiej Rosji, ale autonomiczną. Piłsudski zdawał sobie sprawę, że działalność Dmowskiego, który obrał inny od niego kierunek ku Niepodległej, także przyczynia się do podnoszenia kwestii polskiej na arenie międzynarodowej i może być w jakimś stopniu skuteczna. O tym przekonaniu świadczy też późniejsze współdziałanie piłsudczyków z narodowymi demokratami chociażby w porewolucyjnej Rosji.
Obóz wszechpolski na plan pierwszy wysuwał datę 11 listopada 1918 roku – moment symbolicznej klęski Niemiec w starciu z ententą i osobistego triumfu lidera narodowych demokratów Dmowskiego (który jeszcze przed upadkiem carskiej Rosji w swych politycznych kalkulacjach stawiał na Wielką Brytanię i Francję).
W Polsce w tym dniu, co warto podkreślić, nie działo się nic nadzwyczajnego.
W Warszawie trwało rozbrajanie niemieckiego okupanta, a przybyły dzień wcześniej do stolicy Piłsudski otrzymał zwierzchnictwo nad (będącą w zarodku) armią polską. Dostał je z poręki skompromitowanej i powszechnie uważanej za organ kolaborujący z Berlinem Rady Regencyjnej, czym piłsudczycy w następnych latach wcale się nie szczycili. Możemy mówić, iż od tego dnia pojawił się nad Wisłą ośrodek niezależnej władzy – czy też, że od tego czasu datować można ciągłość polskiej władzy państwowej. Z łatwością jednak moglibyśmy wskazać inne momenty, które odpowiadałyby tym kryteriom.
11 LISTOPADA W SŁUŻBIE PIŁSUDCZYKÓW
Zamach stanu Józefa Piłsudskiego w maju 1926 roku i przejęcie faktycznej władzy w państwie otworzył przed jego obozem nieograniczone niemal możliwości wdrażania w życie własnej wizji najnowszej historii i celebrowania wydarzeń z nią związanych. Grunt pod ich „politykę pamięci” był już w wielu aspektach wcześniej przygotowany – zarówno w społeczeństwie, wojsku, jak i w instytucjach państwowych. „Święta” dla piłsudczyków data 6 sierpnia była bliska jednak jedynie wybranym, z czego zwolennicy Marszałka świetnie zdawali sobie sprawę. Starano się przeto szukać innych rozwiązań. Zdecydowano, iż datą najbardziej odpowiadającą społecznym nastrojom będzie 11 listopada. Po pierwsze nikt nie kwestionował znaczenia przełomowości tej daty jako kończącej zmagania Wielkiej Wojny i porażki Niemiec. Po drugie data ta kojarzona była dotąd z narodową demokracją i sukcesem Dmowskiego w Paryżu. Pójście w tym kierunku byłoby podwójnym uderzeniem w obóz wszechpolski, co dla piłsudczyków również odgrywało niemałe znaczenie. Należało jednak dodatkowo postarać się, aby 11 listopada związać tylko i wyłącznie z Piłsudskim.
Jego zwolennicy nie tracili czasu. W specjalnie wydanym przez Marszałka (pełniącego wówczas także funkcję premiera) dokumencie z 8 listopada 1926 roku, w którym znalazły się słowa, że „w dniu 11 listopada państwo polskie obchodzić będzie ósmą rocznicę zrzucenia jarzma niewoli i uzyskania pełnej, faktycznej niezawisłości”, próżno by szukać wzmianki o rządzie lubelskim czy też o Compiègne. Nie był to przypadek. W tym samym czasie w prasie piłsudczykowskiej pojawiały się zdania, że „ósma rocznica wypędzenia z Polski okupantów oraz powrotu z więzienia magdeburskiego budowniczego Niepodległej Polski Józefa Piłsudskiego obchodzona będzie w tym roku uroczyście”. Komendant, jak wiadomo, powrócił z magdeburskiej twierdzy do Warszawy 10 – a nie 11 listopada.
Narracja jednak była już przestawiona na odpowiednie tory i z każdym rokiem nabierała tempa. Na płaszczyźnie lokalnej mnożyły się szybko wprowadzane w życie pomysły powoływania kolejnych komitetów na rzecz budowy pomników upamiętniających poległych legionistów, POW-iaków czy – z czasem – głównie z miejscowych inicjatyw, nazywania imieniem Piłsudskiego ulic, placów i skwerów polskich miast. Imię Marszałka starano się łączyć także z upamiętnianiem innych wydarzeń (nie tylko 11 listopada) oraz postaci polskiej historii, które niezależnie od ich rangi odgrywały jakąś rolę w piłsudczykowskich interpretacjach historii. Odpowiednia propaganda historyczna trafiała także masowo pod strzechy szkół czy wojskowych garnizonów. Armia dość szybko zresztą wkroczyła na ścieżkę piłsudczykowskiej wizji dziejów.
Piłsudczycy ściśle powiązali fakt odzyskania przez Polskę niepodległości z osobą swego Komendanta. Jego śmierć jedynie wzmogła personalną nutę w piłsudczykowskiej narracji. Ekpia pomajowa zajęła się dalszym pogłębianiem jego kultu.
W ustawie sejmowej z 23 kwietnia 1937 r. wprost już uznano, że
„dzień 11 listopada, jako rocznica odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego i jako dzień po wsze czasy związany z wielkim imieniem Józefa Piłsudskiego, zwycięskiego Wodza Narodu w walkach o wolność Ojczyzny – jest uroczystym świętem niepodległości”.
Dwa lata później cała "elita" niepodległościowa prysnęła
przez Zaleszczyki do "onych".
Zastanawiajmy się, co świętujemy i przez kogo namawiani.
Życie Moje i Nasze
(wcześniej Zbigniew1108) PRAWDA W ŻYCIU, ŻYCIE W PRAWDZIE 65 lat minęło.... Do teorii doszło doświadczenie. Zbudowałem swoje "malutkie" państwo polskie. Nawiążę współpracę z "malutkimi" państwami moich Rodaków.