które głosowały 9 listopada przeciwko rezolucji wzywającej do zakończenia izraelskiej kolonizacji terytoriów zajętych siłą wojskową z pogwałceniem prawa międzynarodowego.


Uwidoczniła się dziwna koalicja: USA, Izrael, Kanada, Węgry, Wyspy Marshalla, Mikronezja i Nauru.
Zaskakująca dla mnie jest w niej obecność Węgier.
Czy rząd w Budapeszcie był ukrytym sympatykiem syjonizmu?



Interesujący jest fakt, że rządy warszawski i kijowski nawet nie wstrzymały się od głosów.
Zajęły stanowisko przeciwne swojemu amerykańskiemu suwerenowi.
Zachowały się jak "ruskie onuce"?